Albo zechcesz mi pomóc, albo nie, ale tak czy inaczej odnajdę swoją córkę.
- A jeśli ją odnajdziesz? - Trzecia oliwka powędrowała do jego ust. Patrzył na Shelby z takim naciskiem, z jakim mierzył krnąbrnych świadków w sądzie. - Jeśli ta dziewczynka żyje, jeśli jest twoja i jeśli ją odnajdziesz, co wtedy? Masz zamiar odrywać ją od rodziców, których zna od dziewięciu lat? Odrywać ją od matki, ojca i rodzeństwa po to tylko, żeby zaznać spokoju? Czy właśnie to byłoby dla niej najlepsze? - Popił oliwkę dużym haustem, a Shelby poczuła mdłości. - A może to byłoby najlepsze dla ciebie? - Wątpliwości, które wyraził głośno, prześladowały ją od momentu, gdy otworzyła kopertę z San Antonio. - Krok po kroku - odparła, starając się nie załamać pod jego surowym spojrzeniem. - Najpierw muszę ją odnaleźć. - Igrasz z ogniem, Shelby. - Ty jakoś nie miałeś oporów, co? - Zmuszała się do tego, żeby panować nad sobą. - A teraz albo mi pomożesz, albo będę to robić sama, ale bądź pewien, że nie dam za wygraną. - Dopiła herbatę z lodem i odstawiła szklankę. - Kto mógłby mi przysłać to zdjęcie? - Nie wiem. - Nie odrywał wzroku od jej oczu; siwe włosy na jego głowie były starannie uczesane. Garnitur, 36 koszula i krawat na gumce wydawały się świeże i wyprasowane, jakby dopiero je włożył, podczas gdy ona wylewała Buty z wysokimi cholewkami tony potu w T-shircie i szortach. Na kolanach sędzia trzymał laskę z kościaną główką, bardziej dla fasonu niż z rzeczywistej potrzeby. - No dobrze, w takim razie kto zaadoptował moje dziecko? - Nie zamierzała odpuszczać w tej kwestii. - Wciąż nie wiem. - Jak możesz tak sobie spokojnie siedzieć i bezczelnie kłamać mi w oczy? Musiałeś wiedzieć. Powoli, cedząc słowa sylaba po sylabie, odparł: - Nie wiem, co się stało z dzieckiem. Ja o to nie pytałem. Zbyt ciemny kolor - Ale wiedziałeś, że przeżyła. - Nie. Wiedziałem tylko, że nie urodziła się martwa. Poza tym nie widziałem powodu, żeby zrobić coś więcej. - Ona jest twoją wnuczką! - Chociaż Shelby chciała poznać prawdę, teraz czuła się nią przytłoczona. - A ty jesteś moją córką. Zawsze robiłem to, co uważałem za najlepsze. Nie wierzyła własnym uszom, a potem zastanawiała się, dlaczego w ogóle próbuje z nim dyskutować. Należał do ludzi, którzy grają wedle własnych reguł, naginał prawo do własnych celów i racjonalizował swoje poczynania. - O Boże, nie mogę w to uwierzyć. - Opadła na wyplatane krzesełko. - Jesteś obłąkany. - Praktyczny. - Zdolny do manipulowania ludźmi. Och Boże. - Chwyciwszy szklankę, przyłożyła zaparowane szkło do czoła, czując chłód topniejących kostek lodu. Jak ten człowiek, ten nadęty potwór może być jej ojcem? - A co ze Smithem? Powiedziałaś mu o dziecku? - Nie miałam wyboru. - Zawsze ma się jakiś wybór. - Nie wtedy, gdy ktoś, komu się ufa, manipuluje tobą. - Odstawiła szklankę na stół. Sędzia spochmurniał. Kiedy przyglądał się stadku szpaków odlatującemu z cyprysa po drugiej stronie basenu, nagle w jego oczach pojawił się smutek. - Ech, Shelby - westchnął, mierzwiąc włosy grubymi palcami. Zmarszczki na jego czole i wokół ust pogłębiły się i nagle wydał się Shelby bardzo stary. - Nie masz pojęcia, co narobiłaś. - Ależ mam - odparła stanowczo, opanowując drżenie głosu. - Zrobiłam to, co należało zrobić. - Dowiedziałaś się czegoś dzisiaj? - Mało. Ale się dowiem - obiecała, odsuwając krzesło. I nagle doznała olśnienia. Wiedziała, od czego zacząć. Rozdział 5 Fryzury na bazie krótkich grzywek Nevada zakarbował ucho ostatniemu cielakowi i klepnął zwierzę w zad tak mocno, że ryknęło i pognało do stada. Nevada ściągnął rękawice, spojrzał na zachodzące słońce i zaczął się zastanawiać, dlaczego wciąż tu mieszka i ledwo udaje mu się związać koniec z końcem, skoro nawet pomimo obowiązującej poprawności politycznej ludzie przezywają go mieszańcem. Nie, żeby się tym przejmował. To nie fakt, że jego matka była pół-Irokezką, sprawiał mu przykrość, lecz to, że wyjechała, kiedy miał trzy lata, i że w ogóle jej nie pamiętał. Nigdy się nie dowiedział, jakie były jej dalsze losy, i nawet nie czuł takiej potrzeby. 37 Zdecydował się jednak pozostać tutaj, blisko Bad Luck. Nigdy nie umiał się przystosować do otoczenia, ale to mu specjalnie nie przeszkadzało. W głębi duszy wiedział, że kiedyś będzie mu się żyło łatwiej.