- Ale nie narzędzie zbrodni?
- Nie. Jak już pani powiedziała, kula, która zabiła Ramóna Estevana, pochodziła z pistoletu kaliber 38. Coś zanotowała, a potem zerknęła na zegarek i postanowiła skierować rozmowę na inne tory. Jeśli ta pielęgniarka zamierzała dotrzymać słowa, a Katrina podejrzewała, że Linda Rifkin rzadko go nie dotrzymuje, to już wkrótce należało się jej spodziewać. - Porozmawiajmy o pańskim zeznaniu. Zaciął wargi. - Dobrze. - Skłamał pan w sądzie. Zawahał się, a potem szybko skinął głową. - Tak. - Powiedział mi pan przez telefon, że zapłacono panu, żeby pan skłamał i zeznał, że widział Rossa McCalluma w sklepie Estevanów tamtej nocy, zgadza się? 88 - Tak, ale nie wiem, kto miał mi płacić, więc niech pani o to nie pyta. Dostałem swoje pięć tysięcy dolców za to, Zbyt ciemny kolor że powiedziałem: „Tamtej nocy widziałem McCalluma w pikapie Nevady Smitha pod sklepem”. - Ale go pan nie widział? - W ogóle niewiele widziałem. - Kto panu zapłacił? - Mówiłem, żeby o to nie pytać, bo nie wiem. Pieniądze zostawiono w brązowej torbie w koszu za White Horse. Wziąłem je, przeliczyłem i powiedziałem to, co mi kazano. I tyle. - Ale został pan krzywoprzysięzcą. To jest przestępstwo. Ile dziś kosztuje budowa? Materiały budowlane i robocizna wciąż drożeją - Wiem o tym, ale kto będzie sobie teraz zawracał tym głowę? - zapytał i trudno było odmówić mu racji. Machina wymiaru sprawiedliwości działała zbyt wolno, by zdążyć osądzić i wtrącić do więzienia Caleba przed jego śmiercią. Ziewnął. Powieki zaczęły mu opadać. Katrina zapytała: - Zatem jak pan sądzi, kto zabił Ramóna Estevana? - Nie mam pojęcia. To mógł być każdy, tak myślę. Ten Estevan był podłym sukinsynem, to znaczy podłym łajdakiem. Upijał się, wszystko niszczył. Nieraz zdarzyło mu się wybić szyby we własnym sklepie. A poza tym ludziom w miasteczku nie podobało się to, że dobrze mu szedł interes ze sklepem, uważali, że jest zarozumiały. - Dlatego, że był Latynosem? - Może tak to się teraz nazywa. Był Meksykaninem. No i był kłótliwy i wredny. - Miał wrogów? - W Bad Luck każdy ma wrogów. - A wroga, który chciał go zabić? - naciskała. - Chyba co najmniej jednego - odparł Caleb, a ona miała ochotę potrząsnąć tym starym piernikiem. - Kto to? - Nie wiem. - A co pan wie? - zapytała, starając się nie okazywać, że się irytuje. - Wszystko jest w dokumentach. - Znowu ziewnął i w tym momencie otworzyły się drzwi. Stanęła w nich siostra Rifkin, z brwiami tak wygiętymi, że było je widać spod jej okularów. - Dziękuję - powiedziała Katrina, wyłączając dyktafon. - Wrócę tu jutro. - Proszę bardzo - powiedział Caleb. Pakując dyktafon i neseser, czuła, że przygląda się jej tyłkowi. Tylko to mu pozostało. Pomyślała, że to, co robi, jest trochę chore, ale specjalnie schyliła się jeszcze bardziej, żeby Caleb mógł zobaczyć, jak spódniczka opina jej Wodnik znak zodiaku pośladki. A niech stary zbok ma rozrywkę, zanim wyzionie ducha. Nic jej nie grozi. Będąc w tak beznadziejnym stanie, Swaggert nic nie może jej zrobić. Łup! Nevada wbił ostatni gwóźdź w słupek ogrodzenia, a potem złapał górną sztachetę i próbował ją oderwać. Trzymała się mocno. Dobrze. Stopniowo to miejsce zaczynało wyglądać coraz lepiej. Otarł pot z czoła i patrzył, jak jego najlepsza klacz baraszkuje na południowym wybiegu. Gniada czystej rasy, z białymi podkolanówkami i gwiaździstym znamieniem na czole, była warta więcej niż 89 wszystkie inne jego klacze razem wzięte. I zachowywała się tak, jakby o tym wiedziała, potrząsając grzywą w sposób, w jaki atrakcyjne dziewczyny odgarniają włosy z twarzy. Za wybiegiem było sto sześćdziesiąt akrów ziemi,