- Żadnych podziękowań dla ciebie.

  • Dobiesława

- Żadnych podziękowań dla ciebie.

16 May 2022 by Dobiesława

- Ja... ja nie wiem, o co ci chodzi. - Ale w jej wielkich oczach czaił się strach. Oparł się biodrem o drzwi escorta, żeby nie mogła otworzyć samochodu. - Ależ doskonale wiesz, złotko. Przez twoje zeznanie trafiłem do mamra. - Nie, Ross, to nie było tak. Ja... hm, ja po prostu powiedziałam sądowi, co widziałam. To wszystko. - Czyżby? - Ross mierzył ją groźnym spojrzeniem. Wyciągnął rękę i owinął wokół palca jeden z jej zalotnych loczków. Odskoczyła jak oparzona. - Tak właśnie było. Byłeś w pikapie Nevady Smitha. Pijany jak bela. Widziałam cię w tym wozie, kiedy wychodziłam z White Horse. Podjeżdżałeś na parking przed sklepem Estevana. - Nagle przerwała. - Posłuchaj, Ross, ja nie chcę żadnych kłopotów. Nie widzę powodu, żeby jeszcze raz to przechodzić. Przecież wyszedłeś z więzienia, więc dlaczego tak ci na tym zależy? - Dlaczego mi zależy? - powtórzył. - Dlaczego mi zależy? - Wzbierał w nim gniew. - Straciłem dziesięć lat swojego życia, bo skłamałaś, Ruby. Dziesięć lat. Dwa lata walki w sądzie i osiem lat w więzieniu. Czy ty masz pojęcie, ile to czasu? Masz? - Kiedy nic nie odpowiedziała, zmierzył ją surowym spojrzeniem. - No cóż, właśnie dlatego mi zależy. - Ja... ja nie kłamałam. - Może i widziałaś wóz Smitha tamtej nocy, ale to nie ja byłem za kierownicą. Według mnie Smith i Estevan pożarli się o coś, może o to, że Smith rzucił córkę Estevana dla Shelby Cole. Ramón był cholernie porywczy, wiedziało o tym całe miasteczko. Pewno poszedł za Smithem z nożem albo spluwą i sprawy wymknęły się spod kontroli. Smith go rozwalił. - Jesteś stuknięty - powiedziała Ruby, czując, że sztywnieje. - Nevada nikogo nie zabił. księgowość - Ja też nie, ale to ja musiałem zapłacić, co? - Zmrużył wpatrzone w Ruby oczy, a ona wyraźnie zadygotała. Poczuł się silny. Podobało mu się, że Ruby pobladła na jego widok. Wyciągnął do niej rękę, ale Ruby się odsunęła. - Nie dotykaj mnie, Ross, bo wezwę policję. To, że Caleb zmienił swoją wersję i zarobi kupę szmalu, sprzedając ją tej reporterce, nic nie znaczy. O tamtej nocy powiedziałam prawdę. Ross zignorował ten pokaz odwagi. Chwycił ją za ramię; była tak drobna, że miał wrażenie, iż jednym ruchem mógłby ją zgnieść. - Jaka reporterka? O czym ty mówisz? - Reporterka z magazynu „Lone Star”, Katrina Cośtam. Zawarła układ z Calebem. - Ten załgany sukinsyn ma zamiar zarobić szmal na mojej historii? - Wściekał się bardziej. - No, trudno o lepszy dowcip. Najpierw wysyła mnie do pieprzonego więzienia, a potem jeszcze się na tym bogaci. I po co? Przecież on niedługo umrze, nie? - Ja... nie wiem - wydusiła Ruby, ale on nie dawał za wygraną. - To mnie naprawdę wkurza. - Potrząsnął nią, aż krzyknęła: - Przysięgam, że zaraz zawołam gliny. - Naprawdę? - szydził, przysuwając się do niej, tak że prawie ocierał się policzkiem o jej usta. Wyczuwał zapach 107 jej strachu: był dla niego jak afrodyzjak, powodował gigantyczną erekcję. - A mnie się wydaje, że powinnaś raczej wezwać adwokata. Skłamałaś pod przysięgą, Ruby. - Nie skłamałam. Powiedziałam, że widziałam, jak prowadziłeś wóz Nevady, i tak rzeczywiście było. - Wyszarpnęła się z jego uścisku z nadspodziewaną odwagą. Potem zamiast zmykać jak spłoszona klacz, wyciągnęła rękę za jego plecy i włożyła klucz do zamka. Próbowała otworzyć drzwi, ale Ross je blokował, a w dodatku znowu chwycił ją za rękę. Z trudem przełknęła ślinę. kurs IOD - Zejdź mi z drogi, Ross - warknęła. - I nigdy więcej mnie nie zaczepiaj. - A co, właśnie to robię? Zaczepiam cię? - Spodobało mu się to określenie i uśmiechnął się w duchu, kiedy zauważył, jak zbladła. Mimo że Ruby trzymała fason, sprawiała wrażenie, że zaraz zemdleje ze strachu - ku satysfakcji Rossa. Czuł się oszołomiony władzą, jaką nad nią miał. Może powinien zaciągnąć Ruby do przyczepy, spoić ją i... Ulicą przejechało policyjne auto i Ross puścił Ruby tak gwałtownie, że omal się nie przewróciła. Nie, ani na to pora, ani miejsce. Musiał zwolnić, być cierpliwym. Nie chciał kłopotów z policją. Przynajmniej na razie. Ruby mogła poczekać. Zresztą miał do upieczenia większą pieczeń. Rozdział 11

Posted in: Bez kategorii Tagged: bożena dykiel córki, oryginalny prezent na urodziny dla przyjaciółki, krótkie fryzury dla blondynek,

Najczęściej czytane:

- Dlaczego miałabym to zrobić?

- Bo... bo skłamałam. - Gloria przycisnęła dłonie do piersi. - Dannyjest niewinny. Jego babcia też. Nie powinni cierpieć za moje zachowanie. Proszę, mamusiu. Naprawdę mi przykro i bardzo wstyd. Zgódź się, żeby wrócili. Matka wstała, podeszła do okna, przez długą chwilę spoglądała na zalany słońcem ogród, po czym odwróciła się do córki. Na jej ustach igrał ledwie zauważalny uśmiech. - To dobrze, że wstydzisz się swojego zachowania. Powinnaś się wstydzić. Dobrze, że jest ci przykro, ale skąd mam wiedzieć, czy naprawdę tak jest? ... [Read more...]

dź. - ...

Wstał i pocałował ją namiętnie. - Powiedz mi. - Jakieś dwa lata temu, zanim przyjęłam posadę u lady Welkins, natknęłam się na niego w Bath - wyrzuciła z siebie pospiesznie, żeby niepotrzebnie nie tracić czasu. - Byłam ... [Read more...]

Jak naklejać folię Carbon?

o takiego poza tym... poza tym, że pomogła jej w sobotniej maskaradzie? ...

Odwróciła się na pięcie i wybiegła z sekretariatu, ale zamiast na lunch, jak poleciła jej przełożona, skierowała się prosto do wyjścia. Siostra Marguerita coś jeszcze za nią wołała, lecz Gloria nie odwróciła się nawet. Musi zobaczyć Liz. Musi sprawdzić, co dzieje się z przyjaciółką. Dowiedzieć się, co zaszło w szkole. Matka... Boże, wszystko tylko nie to! Ale cóż by innego? ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

kalkulatory
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.dermatolog.cieszyn.pl

WordPress Theme by ThemeTaste