- No mów - szepnęła Lizzie do Christophera, kiedy
już uściskała Edwarda i przytuliła Sophie, ale zanim poszła na górę do Jacka. - Wszystko w porządku - odrzekł stanowczo Christopher - Ten szpital to tylko ze względów bezpieczeństwa. Jack potrzebuje płynów, antybiotyków i monitorowania, ale Hilda jest absolutnie przekonana, że za dwa dni będzie mógł wrócić do domu - Mówiłeś o wirusie. Co to za jeden? - Jack ma zaczerwienione gardło i paskudnie kaszle... No, trochę z nim gorzej niż poprzednio. - Rozmawiałeś z kimś z centrum? - Tak. Chyba uznają, że zachowaliśmy się rozsądnie. Lizzie ruszyła w stronę schodów, ale nagle się Resteuracje Wrocław zatrzymała. - Po co wzywałeś mamę? - Nie wzywałem. Angela zadzwoniła zaraz po telefonie od Jane, która zawiadomiła mnie o poważnym przypadku oparzenia, a ja poprosiłem ją o przekazanie wiadomości. - Ale? - Lizzie była zmęczona, wystraszona i poirytowana. - Christopherze, ty chcesz tam jechać, tak? - Jack coś zwęszył i właściwie mnie zmusił. - To jedź, do cholery! Obróciła się na pięcie i pobiegła po schodach do pokoju Jacka. - Cześć, mamo! - Cześć! Pochyliła się, żeby go pocałować. - Uważaj, bo podłapiesz wirusa. - Nigdy nie łapię twoich wirusów. Usiadła na brzegu łóżka i przyjrzała mu się uważnie. Był blady, miał wypieki, Lizzie usłyszała też lekkie poświstywanie, ale poza tym wyglądał normalnie. - Naprawdę chciałem, żeby tata pojechał do kliniki - przekonywał ją z zapałem. - Przecież jeśli jakiś biedak go potrzebuje, tata powinien tam być. - A ja sądzę, że ciebie powinien stawiać na pierwszym miejscu. - Może gdybym był naprawdę chory - zgodził się Jack - ale to przecież takie nic... - Twój ojciec nie jest jedynym chirurgiem w tej Fryzury na bazie krótkich grzywek klinice. - Ale za to najlepszym. lizzie zobaczyła w jego oczach nieugiętośc. - Czy naprawdę jesteś pewien, że ja ci nie wystarczy. - No słowo honoru! - Jack zmusił się do uśmiechu. - Może nie jesteś wystrzałowym chirurgiem, ale też masz swoje zalety... póki nie zaczniesz gderać. - To idę powiedzieć mu, żeby jechał. - Fajnie. - A ty Jacku Wade, jesteś jeden na sto milionów.